Pozostałości poszukiwanego eremitorium odnaleziono w klasztorze na warszawskich Bielanach
Dzięki georadarowi zlokalizowano pozostałości enigmatycznego eremitorium w kamedulskim zespole klasztornym na warszawskich Bielanach. W przyszłym roku planowane jest przeprowadzenie wykopalisk – zapowiada prof. Fabian Welc z UKSW.
„Warszawski erem na Bielanach jest jednym z najstarszych i najlepiej zachowanych kamedulskich kompleksów klasztornych w Polsce. Jego fundacja sięga 1634 roku, kiedy to król Władysław IV, niedługo po zdobyciu Smoleńska, złożył obietnicę ufundowania klasztoru jako wotum dziękczynne za odniesione zwycięstwo nad wojskami rosyjskimi. W zamierzeniu króla klasztor miał pełnić także funkcję symboliczno-propagandową, innymi słowy spełniać rolę „wiecznego pomnika zwycięstwa”, będącego hołdem triumfu polskiego oręża jak i samego króla” – wyjaśnił PAP dr Karol Guttmejer, badacz architektury barokowej.
Rozmieszczenie eremitoriów, czyli domków mnichów w bielańskim klasztorze miało ścisły i zhierarchizowany porządek. Pierwsze eremy powstawały dzięki wpływowym fundatorom, co świadczy o roli, jaką klasztor odgrywał wśród ówczesnej elity Rzeczypospolitej. Najważniejszy i zarazem najstarszy z eremów został ufundowany przez samego króla Władysława IV, a pozostałe ufundowali m.in. prymas Maciej Łubieński, biskup Karol Ferdynand Waza czy kanclerz Jerzy Ossoliński.
“Był to świadomy zabieg, który sprawiał, że układ eremów odzwierciedlał polityczną hierarchię Rzeczypospolitej” – dodał dr Guttmejer.
W tym niezwykle uporządkowanym szeregu eremów jest jednak wyrwa – nieoczekiwanie puste miejsce. To symboliczne „brakujące ogniwo” już od dawna intrygowało historyków.
Dr Guttmejer kilka lat temu postawił tezę, która głosi, że to puste miejsce przeznaczone było dla podkanclerzego Hieronima Radziejowskiego – wpływowej i kontrowersyjnej postaci. Radziejowski, uwikłany w polityczny konflikt z królem Janem Kazimierzem, został w 1652 roku skazany na banicję za zdradę majestatu, a jego imię okryto infamią. To symboliczne wykluczenie przeniesiono najprawdopodobniej także na poziom architektury: miejsce, w którym stało jego eremitorium, pozostało niezabudowane, albo domek został rozebrany, jakby na znak trwałego wyklęcia i przestrogi dla przyszłych pokoleń.
Inni badacze przypuszczali, że puste miejsce w klasztorze kamedulskim mogło być swoistym hołdem złożonym młodemu synowi Władysława IV, królewiczowi Zygmuntowi Kazimierzowi. Chłopiec zmarł tragicznie w 1647 roku, mając zaledwie siedem lat.
Aby wyjaśnić zagadkę brakującego eremu, na obszarze bielańskiego klasztoru przeprowadzono w 2024 roku badania georadarowe pod kierunkiem prof. Fabiana Welca z Instytutu Archeologii Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
“Wyniki okazały się zaskakujące, pod pustym placem profilowania geofizyczne ujawniły fundamenty najprawdopodobniej nieukończonego lub częściowo rozebranego eremu – mówi PAP prof. Welc. – Przeprowadzone rozpoznanie geofizyczne ujawniło w jedynym niezabudowanym dotychczas miejscu podziemne relikty nieznanego dotąd eremu, w formie najpewniej kamienno-ceglanych fundamentów”.
Otrzymane obrazy geofizyczne ukazują wyraźnie zarys prostokątnego budynku o wymiarach około 5×7 metrów, co pasuje rozmiarów zachowanych do dzisiaj eremów w bielańskim zespole klasztornym.
„Domki zakonników miały wymiary dostosowane do ascetycznego stylu życia kamedułów. Każdy był wzniesiony na niemal identycznym prostokątnym planie i składał się z izby przeznaczonej do medytacji oraz snu, która zapewniała zakonnym eremitom warunki całkowitego odosobnienia, zgodnie z wymaganiami reguły kamedulskiej” – dodaje profesor Welc.
Niestety na podstawie samych badań nieinwazyjnych nie można określić ani fundatora, ani czasu powstania eremu. W przyszłym roku badacze planują przeprowadzenie wykopalisk, aby pozyskać materiał zabytkowy, który pozwoli przywrócić enigmatyczną budowlę ponownie na mapę historii klasztoru bielańskiego jak i całej Warszawy.
Galeria (10 zdjęć)